niedziela, 17 sierpnia 2014

' unknown '

Od Aurotki: Po raz drugi mam dla was coś co niektórzy z was nazywają "wierszem". Nie jestem do końca przekonana czy przypadnie wam do gustu ale postanowiłam zaryzykować. Jest w troszkę innym stylu niż poprzedni. Nie sądziłam że w ogóle uda mi się napisać jeszcze coś takiego. Mam nadzieje, ze Was nie zawiodłam! 
Dajcie znać co o tym sądzicie! 
Dusia. 
 
Trzymanie się gniewu jest jak połykanie trucizny i życzenie sobie żeby inna osoba umarła.

Chcesz tego?

Chcesz zniszczyć siebie przez rozpamiętywanie spraw które już dawno przestały mieć dla innych znaczenie? 

Postaraj się dać z tym spokój. 

Nie rozdrapuj ran które tak bardzo cie bolą. 

Żyj tym co ma nadejść, pamiętaj że życie nie kończy się na porażce albo straconej osobie. 

Masz całe długie życie przed sobą, pogudź się z porażką. 

Podnieś wysoko głowę i pokaż wszystkim jak silna jesteś. 

Wiem, ze potrafisz. 

Mnie się udało. 

Teraz twoja kolej. 

Nie zawiedź mnie. 

Wiem ze potrafisz to zrobić. 

Zaciśnij zęby, uśmiechnij się i pokaż innym na co tak naprawdę nie można cie złamać.

środa, 13 sierpnia 2014

' falling stars '

Od Autorki: Mam dla Was całkiem coś innego. Nie chce przeciągać więc przeczytajcie i dajcie znać co o tym sądzicie! 
~R 
 
Wyjdź z domu, spójrz w niebo. Spadają gwiazdy.

Ja też patrze.

Teraz patrzymy w to samo niebo i te same gwiazdy to tak jakbyśmy siedzieli obok siebie.

Romantycznie prawda?

Odchyl głowę i dokładnie obserwuj niebo, nie możesz przeoczyć żadnej spadającej gwiazdy.

Nie rozpraszaj się proszę księżycem, wiem że jest piękny dzisiejszej nocy ale nie po to tu jesteśmy.

Każda gwiazda może spełnić twoje marzenie, chyba nie zmarnujesz takiej szansy prawda?

Jeśli potrzebujesz spokoju, włącz muzykę i tylko na chwile zamknij oczy, zatrać się w słowach które słyszysz.

Ja tak robie, zamykam oczy i wyobrażam sobie ciebie obok siebie, trzymając mnie za rękę.

Teraz możemy się czuć bezpiecznie, w końcu jesteśmy bezpieczni, razem na zawsze.

Bądź cierpliwy, gwiazdy nie spadną na twoje zawołanie.

Spadną w odpowiednim dla siebie momencie, wtedy kiedy będziesz myślał o swoim życzeniu.

O tym jak bardzo jest dla ciebie ważne, nie zatracaj się w innych myślach.

Nie zaprzątaj głowy niepotrzebnymi myślami.

Musisz być czysty.

Nie bierz przykładu z ciemnych chmur zbierających się nad twoją głową.

Pamiętaj, ze to są te same chmury które każdego słonecznego dnia są śnieżnobiałe, czyste i niewinne.

Tylko teraz przybrały barwę mroku, teraz jest czas żeby mogły wyzbyć się swoich małych grzeszków.

Brudne, nagie takie są tylko nocą, kiedy nikt na nie nie patrzy.

Bądź cicho nie przerywaj im, one tak samo jak ty potrzebują teraz spokoju.

Spójrz w niebo, zobacz.

Spada pierwsza gwiazda.

Pomyślałeś życzenie?

Mam nadzieje, że tak.

Ja pomyślałam.

"Przyjdź do mnie i spraw że już zawsze będę bezpieczna"

niedziela, 10 sierpnia 2014

' Hand to Hand '

Od Autorki: Jeśli mam być szczera to jestem w szoku, że to napisałam i że to publikuje. Nie jest to kompletnie w moim stylu ale potrzebowałam stworzyć coś prostego i przesłodzonego. Mam nadzieje, że nie zawiodę Was. W pierwowzorze miał to być Larry ale wyszło coś kompletnie innego. Mam nadzieje, że mimo wszystko Wam się spodoba. 
Jeśli chcecie być informowani o nowych one shotach zostawcie swoje nicki z twittera w komentarzach 
~R 

- Jeśli miałbyś do wyboru nigdy nie znaleźć miłości albo zakochać się w jednym z członków zespołu co byś wybrał? - Pytani, które pojawiały się podczas koncertów często przysparzały nam wiele śmiechu, tak było i tym razem. Zaczęliśmy wymyślać swoją przyszłość z chłopcami z zespołu. Nie powiem podobała mi się ta zabawa. Kiedy przyszła kolej na mnie nie wiedziałem co mam powiedzieć. Z kim związać swoją przyszłość? Wiedziałem że nie mogę powiedzieć prawdy bo za dużo razy wymykały mi się dwuznaczne określenia.
- Gdybym musiał wybrać jednego z chłopców pewnie byłby to Liam - Zaśmiałem się wyobrażając sobie swoją przyszłość z przyjacielem - Uwielbiam jego poczucie humoru a co najważniejsze jako jedyny z nas potrafi gotować. Nie wyobrażam sobie, związać się z kimś kto nie jest zdolny dogodzić moim wygórowanym potrzebą kulinarnym - Chłopcy wybuchli śmiechem. Wiedzieli, ze to prawda, wiedzieli że nie przeżyłbym nawet jednego dnia bez dobrego jedzenia.
Mój sceniczny wizerunek był tylko dobrą grą aktorską - zawsze fani brali mnie za tego najbardziej uśmiechniętego, wesołego. Moje wnętrze tak naprawdę skrywało wiele tajemnic. Wiedzieli o tym tylko chłopcy i moja rodzina. Nie chciałem z nikim dzielić się tym okropnym wspomnieniem. Po wielu wizytach i psychiatry nauczyłem się dobrze udawać zadowolenie co nie zawsze było łatwe. Kiedy śpiewaliśmy te wolniejsze piosenki, zamykałem oczy i starałem się nie myśleć o niczym. Śpiewałem swoje wersy i nie zastanawiałem się nad niczym innym. W takich momentach chciałem zniknąć z powierzchni ziemi. Nie zastanawiałem się czy śpiewam czysto czy w ogóle wydobywam z siebie jakikolwiek głos, czy tylko te słowa wydobywają się w mojej głowie.
Pożegnaliśmy się z fanami i zniknęliśmy ze sceny, odetchnąłem z ulgą. Nie czekając na resztę zespołu zniknąłem w swojej garderobie. Chłopcy byli już do tego przyzwyczajeni, nie dobijali się już do moich drzwi z obawy że zrobie sobie krzywdę, tak jak działo się to na samym początku kiedy przyznałem się przed nimi do tego co mnie spotkało. Byli wtedy strasznie przestraszeni, nie wiedzieli jak zachowywać się w moim towarzystwie. Zaczęli się ograniczać i nie używać niektórych słów i nie byli tak niestosowni w mojej obecności.
- Hej, Niall moje wejść? - Jego obecność zawsze poprawiała mi humor, nie musiał dużo robić, wystarczyło że był i przytulał mnie do siebie. Nie musiałem się długo zastanawiać i wstałem ze kąta w którym ułożone było tysiące poduszek i przekręciłem zamek w drzwiach wpuszczając chłopaka do środka. - Jak się czujesz? - Takich pytań było tysiące ale tylko jemu odpowiadałem szczerze. Chłopak nie krępował się tak bardzo jak pozostali w mojej obecności. Usiadł na poduszkach w których jeszcze przed chwilą się chowałem i patrzył na mnie wyczekując odpowiedzi.
- Mogłoby być lepiej - nie chciałem psuć mu nastroju ale po jego wzroku wbitym w moją twarz wiedziałem że nie odpuści tak szybko - Kiedy śpiewaliśmy Little Things nie czułem się najlepiej, szczerze mówiąc czułem się okropnie. Jakby te wszystkie uczucia miały we mnie wybuchnąć. Wiedziałem, że jeśli tylko na chwile otworzyłbym oczy i dopuścił do siebie myśli nie umiałbym powstrzymać łez a wtedy wszystko wyszłoby na jaw. Nie wiem jakby wtedy to wszystko wyglądało, za bardzo zależy mi na Was żeby pozwolić, żeby przez moją głupotę stracić to co osiągnęliśmy do tej pory. Chce przez to powiedzieć, że trzymam się tylko dla Was, jesteście wszystkim co mi zostało i nie dałbym rady gdyby Was przy mnie nie było. - Usiadłem koło chłopaka, który uśmiechał się do mnie ale w oczach miał łzy. Przytulił mnie do siebie, zamknąłem oczy a z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Nie wiem ile tak siedzieliśmy ale kiedy ponownie otworzyłem oczy głowa chłopaka bezwiednie leżała na moim ramieniu. Zasnął a ja nie miałem odwagi go budzić, wyglądał tak słodko i niewinnie. Teraz kiedy zaczęliśmy trasę po całym świecie nie mieliśmy nawet chwili na odpoczynek dlatego wiedziałem jak bardzo potrzebne jest mu te kilka chwil snu. Delikatnie wyplątałem się z jego objęć. Ponownie przekręciłem zamek w drzwiach i rzucając szybkie spojrzenie na Zayna, zacząłem ściągać z siebie ubrania wybrane dla mnie na dzisiejszy koncert.
Kiedy chłopak zaczął się przebudzać miałem już na sobie swój ulubiony dres, na uszach słuchawki w których płynęły piosenki The Beatles. Uwielbiałem ten zespół, był dla mnie inspiracją w najtrudniejszych momentach mojego życia.
- Niall.. - wymruczał niewyraźnie, co od razu przykuło moją uwagę, odłożyłem słuchawki na kanapę i podszedłem do chłopaka. Nie wiem co wywoływało u mnie takie emocje ale nie mogłem się nim oprzeć. - Zasnąłem? - odezwał się przecierając jeszcze zaspane oczy. Pokiwałem tylko głową próbując powstrzymać uśmiech, szczery uśmiech. Nie było ich dużo ale w obecności chłopców pojawiały się nawet często. - Przepraszam, nie chciałem zasnąć, wiem że wtedy bardzo mnie potrzebowałeś. Jestem po prostu tak bardzo zmęczony - Zaczął się tłumaczyć ale szybko mu przerwałem.
- Przestań. Sama możliwość patrzenia na Ciebie kiedy śpisz poprawiła mi humor - przejechałem dłonią po zarośniętym policzku chłopaka na co zaśmiał się głośno.
- Zapomniałem jak bardzo mnie kochasz - takie przepychanki słowne poprawiały mi humor o wiele bardziej niż monologi, którymi katowała mnie psychiatra. Po chwili dołączyli do nas chłopcy, w takim gronie czułem się najpewniej. Harry jak zwykle tulił się do Louisa, co wcale mnie nie dziwiło, to przez co musieli przechodzić publicznie sprawiało że w każdym wolnym momencie chcieli być blisko siebie. Liam siedział koło mnie co chwile spoglądając na mnie jakby bał się że mogę wybuchnąć. Byłem mu za to wdzięczny mimo ze czasami wydawało mi się że przesadzał z troską. Często przychodziłem do niego w nocy z płaczem, wtedy zawsze mówił mi, że to co wydarzyło się kiedyś już nigdy nie wróci i ze to on osobiście tego dopilnuje. Jest wspaniałym przyjacielem.
Dni mijały w podobnym schemacie aż do końca trasy. Kiedy mieliśmy się rozejść do swoich rodzin poczułem okropną pustkę, wiedziałem że tylko ja nie mam się gdzie podziać, nie wracałem do rodzinnego domu od wielu lat, to mama z bratem mnie odwiedzali w Londynie ale teraz nie mieli na to pieniędzy a nie chcieli brać ode mnie czego wcale nie rozumiałem. W ostatniej chwili podbiegł do mnie Zayn z wyjątkowo roześmianą twarzą.
- Leć ze mną do mnie! - Te słowa całkowicie mnie zaskoczyły. Dla niego rodzina była najważniejsza, zawsze powtarzał ze chce każdy wolny dzień spędzić tylko z nimi - Nie możesz być po raz kolejny sam a moja rodzina i siostry na pewno chętnie Cię znowu zobaczą - Pokiwałem niepewnie głową na co on jeszcze szerzej się uśmiechnął. Objął nie, robił to coraz częściej a co najdziwniejsze nie sprawiało mi to żadnego dyskomforty. Wykupiliśmy ostatni wolny bilet dla mnie i po pożegnaniu z chłopcami wsiedliśmy do samolotu. Rozmawialiśmy bardzo długo, śmialiśmy się ale też prowadziliśmy bardzo poważne rozmowy.
- Wiem, że nie powinienem o to pytać i mam nadzieje, że nie znienawidzisz mnie za to - nie wiedziałem o czym on mówi. Kiedy tylko wypowiedział kilka pierwszych słów zrozumiałem już wszystko - Czy zastanawiałeś się kiedyś nad spotkaniem z ojcem i zrozumieniem dlaczego robił to wszystko? - dodatkowo zaakcentował ostatnie słowo pod którym kryło się wiele okrutnych czynów.
- Witaj Niall - sam jego głos doprowadzał mnie do napadów lęku. Kiedy byliśmy sami w domu a on w jakikolwiek sposób odzywał się do mnie wiedziałem jak to będzie się kończyć - Zabawmy się. - zadrżałem na te słowa. Jednak on nawet nie dał mi możliwości ucieczki przycisnął swoje okropnie wielkie usta do moich i zaczął całować. Miałem tylko 10 lat, byłem jego synem jak on mógł robić takie rzeczy. Pocałunek nie trwał jednak długo, już po chwili klęczałem przed nim a przed moimi oczami sterczał członek mojego ojca. Moje oczy od razu zaszły łzami - Wiesz co robić - złapał mnie brutalnie za włosy i szarpał tak mocno i długo aż nie zareagowałem. Obciąganie własnemu ojcu zniszczyło mi psychikę a to była tylko jednak z rzeczy, które próbował na mnie własny ojciec.
- Bądź dobrym chłopcem i spraw przyjemność własnemu ojcu.
Zanim odpowiedziałem na pytanie przyjaciela, otarłem twarz z łez, które nie wiem kiedy zaczęły uciekać z moich oczu. Zayn patrzył na mnie z bólem w oczach i widać było, ze żałował zadanego przed chwilą przez siebie pytania. Było już za późno na cofnięcie go a ja chciałem w końcu wydusić z siebie te słowa.
- Zastanawiałem się kiedyś nad tym, ale kiedy wyobrażałem to sobie przed moimi oczami pokazywał się mężczyzna, który wielokrotnie mnie zgwałcił. Wiedziałem, że jeśli zrobił to wtedy teraz zrobi to ponownie i może sprawi mu to jeszcze większą przyjemność - przerwałem na chwile żeby uspokoić głos, który drżał - Bałem się, że może zrobić coś moim bliskim. Za wszelką cenę chciał sprawić mi ból, nawet poprzez krzywdzenie bliskich mi osób. Dla mnie gorsze byłoby patrzenie na to jak robi to samo co kiedyś robił mi na przykład Tobie - ostatnie słowa wymsknęły mi się nawet nie wiem czemu, nie mówiłem już nic więcej bojąc się reakcji chłopaka który kurczowo zaciskał palce na mojej dłoni. Nie przeszkadzał mi jego dotyk wiedziałem że nic mi nie zrobi.
- Przepraszam, że o to zapytałem czasami nie zastanawiam się nad tym co mówię. Nikt już nigdy nie zrobi Ci krzywdy, prędzej umrę niż na to pozwolę.
Lot skończył sie zdecydowanie za szybko. Rozmowa z Zaynem przekształciła się w masę uścisków. Co najbardziej mnie zaskoczyło chłopak ani na moment nie puścił mojej dłoni nawet kiedy wyszliśmy już z samolotu. Jego delikatne palce gładziły moje knykcie to wcale nie pomagało uspokoić moich rozszalałych emocji.
- Jesteśmy - staliśmy przed wielkim domem. Zayn pchnął drzwi wejściowe nadal nie puszczając mojej dłoni, byłem ciekawy czy nadal pamięta, że ją trzyma. Pierwsza osoba, która wyszła nam na przeciw była mama Zayna, przemiła kobieta, która wytargała jego idealnie ułożone włosy za co została zgromiona wzrokiem przez syna. Nie mogłem powstrzymać cichego chichotu, którym zwróciłem na siebie uwagę.
- Niall, kochanie tak dawno Cię nie widziałam - byłem zmuszony puścić dłoń Zayna co wcale mi się nie spodobało żeby przytulić kobietę. Nie czułem się wtedy najlepiej ale nie chcąc urazić kobiety zniosłem to z uśmiechem. Odsunęła mnie od siebie a ja instynktownie ponownie chwyciłem dłoń jej syna co wcale nie umknęło jej uwadze, na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech - Chcecie mi o czymś chłopcy powiedzieć - Spojrzała na nasze złączone dłonie a my poszliśmy jej śladem, nasze twarze zrobiły się czerwone.
- Mamo to nie tak jak myślisz, emm my tylko.. -Zayn zaczął się mieszać ale nie puścił mojej dłoni mimo to. - Pójdziemy się rozpakować. - Uciął temat za co byłem mu bardzo wdzięczny. W jego pokoju wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Tak strasznie mi głupio - Próbował się uspokoić ale po tym jeszcze bardziej zaczął się śmiać. - Nie wiem co mnie napadło żeby trzymać twoją dłoń przepraszam za to - nie wiem co we mnie wstąpiło ale podszedłem do chłopaka i delikatnie go pocałowałem, nie przerywał tego co bardzo mi się spodobało.
- Chyba nie potrzebny mi już psychiatra - Wyszeptałem patrząc chłopakowi w oczy. Byłem szczęśliwy i nie bałem się już niczego.
-Pokaże Ci co to znaczy być szczęśliwym, obiecuje.
 

środa, 6 sierpnia 2014

'Can I love You?'

Od Autorki: Wiem, że długo mnie tu nie było ale było to spowodowane moim wyjazdem na wakacje. Teraz jednak będą się tutaj shoty pojawiać częściej bo wróciłam z dużą energią i wieloma pomysłami. To co dla Was mam jest chyba najdłuższą rzeczą jaką kiedykolwiek napisałam. Mam nadzieje, ze spodoba Wam sie i zostawicie swoje opinie w komentarzach! 
~R
 
Czy osobę, która w czasie podróży na długo wyczekiwane wakacje myśli o śmierci można nazwać stabilną psychicznie?
 
Wyglądając przez okno pociągu wpatrywałam się w las, zastanawiając się jakby wyglądało życie bliskich gdybym właśnie w tym momencie straciła życie w nieszczęśliwym wypadku kolejowym. Długo czekałam na te wakacje, zbierałam pieniądze razem ze swoją ukochaną. Tydzień przed wyjazdem, kiedy walizki były już spakowane przyłapałam moją ukochaną na zdradzie. Leżała jakby nigdy nic w naszym wspólnym łóżku z obcym mężczyzn. Wstała i razem z nim wyszła z domu, nie zawracając sobie głowy tłumaczeniem. Zostałam sama w domu który razem kupiłyśmy, który miał być naszą przyszłością, naszą i naszych przyszłych dzieci. Nie potrafiłam się z tym pogodzić, jak mogłam być taka głupia i wierzyć w jej pieprzone obietnice.
 
Starałam sie odwołać bilety do Francji ale było za późno, nie chciałam żeby pieniądze, które w to włożyłam przepadły. Nie interesowało mnie co stanie się z biletem Sky, ja nie mogłam tego stracić. Właśnie tak znalazłam się w pociągu który miał mnie zawieźć na lotnisko. Wysiadając z niego starałam się zachować spokój, otarłam mokre od łez policzki.
 
W samolocie mogłam płakać do woli. Słuchawki z których płynęła nasza playlista doprowadzała mnie do niekontrolowanych spazm płaczu i paniki.
 
We Francji było wspaniale. Nieważne gdzie się obejrzałam widziałam wspaniałe widoki, budowle, ludzi. Brakowało mi tylko osoby, która przytuliłaby mnie do siebie i powiedziała ze to jest nasze miejsce. Wtedy właśnie podjęłam decyzje. Zawsze byłam strasznie słabą psychicznie osobą, dlatego nie zastanawiałam się długo nad rezultatem moich poczynań.
 
Weszłam do jednej z najlepszych winiarni we Francji i kupiłam dwie butelki czerwonego wina - białe nigdy nie przypadło mi do gustu, w odróżnieniu od Skylar. Podziękowałam grzecznie sprzedawcy i udałam się do następnego punktu mojej wycieczki. Apteka - tabletki przeciwbólowe, na uspokojenie, nasenne. Wszystko dostałam bez problemu. Zadowolona z siebie - jak bardzo niedorzecznie do brzmi? - wróciłam do hotelowego pokoju.
 
Zawsze miałam słabość do dużych szklanych wanien dlatego kiedy weszłam do łazienki wiedziałam jak to wszystko będzie wyglądać. Napełniłam wannę po brzegi gorącą wodą i ściągnęłam z siebie ubrania. Szampan, liczne tabletki i scyzoryk leżały przygotowane na stoliku. Woda ukoiła moje nerwy, mięśnie zaczęły się rozluźniać. Kiedy zanurzyłam się cała w wodzie i zamknęłam oczy w moim umyśle pojawiła mi się twarz Skylar, wiedziałam ze teraz jest odpowiedni moment. 

- Zawsze będę Cie kochać - wyszeptałam jakby te słowa miały cokolwiek zmienić. Nadal z zamkniętymi oczami sięgnęłam po butelkę wina i garść tabletek. Nie miałam problemu z połknięciem ich wszystkich. Kiedy przed oczami zaczęło mi się mieszać sięgnęłam po scyzoryk, kilka głębokich cięć i będzie po wszystkim. Wiedziałam jak to działa. Podobał mi się widok spływającej krwi po szklanej wannie, palce które zostawiały po sobie czerwone smugi. Później pojawiła się już tylko ciemność.
 
Kiedy końcówki nerwów zaczęły mrowić wiedziałam, że coś poszło nie tak. Czułam światło przecierające się przez powieki. W mojej głowie pojawiały się myśli, spekulacje, co mogło pójść nie tak, przecież wszystko zrobiłam jak należy. Alkohol, tabletki, podcięte żyły. Tego nie da się uratować. Nie zależało mi na tym żeby wiedzieć jak lekarze to zrobili. Jak najszybciej chciałam wyjść i spróbować ponownie tylko tym razem z dala od ludzi - tym razem nie popełnię tego samego głupiego błędu.
 
- Witamy z powrotem panno Cyrus. - Nie chciałam otwierać oczu, miałam nadzieje, że kiedy nie będę okazywać zainteresowania rozmową z lekarzem on po prostu odejdzie. Nie stało się tak jednak. Mężczyzna zaczął otwierać moje powieki i świecić w nie denerwującą latareczką. Wydałam z siebie jęk niezadowolenia i frustracji po czym odepchnęłam od siebie lekarza. Ku mojemu zaskoczeniu miałam w sobie bardzo dużo siły przez co lekarz upadł na krzesło znajdujące się za nim - miał szczęście, albo to był tylko czysty przypadek że ono akurat tam stało. Od wydarzenia związanego ze Skylar przestałam wierzyć w coś takiego jak szczęście. Na samo wspomnienie tej chwili w moich oczach pojawiły się łzy.
 
- Mógłby mnie Pan na chwile zostawić samą? - zapytałam, mój głos drżał. Nie umiałam nad nim zapanować. Lekarz kiwnął głową w geście zrozumienia i zostawił mnie samą w tej okropnej szpitalnej sali. Zauważyłam coś niepokojącego, często w dzieciństwie przebywałam w szpitalach ale nigdy w oknach nie widziałam krat. Po chwili doszło do mnie, że teraz nie jestem zwykłą pacjentką, próbowałam w końcu popełnić samobójstwo.
 
Moja samotność nie trwała długo, już po około piętnastu minutach w mojej sali pojawiła się kobieta ubrana w dopasowaną czarną sukienkę. Przedstawiła się jako mój nowy psychoterapeuta. Była aż nazbyt oficjalna. Kiedy słuchałam jej wywodów o mojej próbie samobójczej miałam ochotę, zdzielić ją w twarz. Byłam aż za bardzo świadoma tego co chciałam zrobić, nie musi mi tego przedstawiać. Odbierałam to jako porażkę życiową. Za dużo miałam ich w swoim marnym życiu.
 
- Kiedy specjaliści wypiszą panią ze szpitala, wybierze się pani ze mną na półroczną terapie w zakładzie psychiatrycznym - Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę, ta kobieta chciała mnie zamknąć w zakładzie psychiatrycznym. Byłam na studiach prawniczych więc byłam świadoma tego jak powinna wyglądać taka procedura.
 
- Jestem pełnoletnia, więc sama odpowiadam za swoje czyny. Nie może mnie pani zmusić do przebywania w takim zakładzie. - Odpowiedziałam szybko i z całkowitą pewnością co do swoich słów. Kobieta była zaskoczona moim protestem. Nie dała się jednak zwieść moim zastrzeżeniom.
 
- Tak to prawda ale odnoszę wrażenie, że jest Pani wystarczająco inteligenta kobietą, żeby racjonalnie myśleć o swojej przyszłości. Dla własnego dobra powinna się pani zgłosić na taką kurację. - Dobór słów wzbudzał we mnie uczucie mdłości. Kobieta przedstawiała pobyt w psychiatryku jak tygodniowy wypad do SPA. -Mogę zaproponować pani sesje, które będę się odbywać dwa razy w tygodniu jednak będzie pani mogła przebywać w swoim własnym mieszkaniu. - Taka opcja bardziej mnie zadowalała, mogłabym wtedy spokojnie planować koniec swojej egzystencji.
 
Zostałam zdiagnozowana - oczywiście. Zaburzenia osobowości i głęboka depresja.
 
Od tamtego dnia regularnie pojawiałam się na sesjach u doktor Delphine Comier. Zadawane pytania na początku naszej przygody były dla mnie bardzo niezręczne. Pytała o moje życie zawodowe - rozsypało się po nieudanym artykule do gazety prawniczej. O życie miłosne - zdrada nie jest za dobrym zakończeniem miłosnym. Jednak wytrwale opowiadałam jej o swoich przeżyciach, bo w jakiś sposób przynosiło mi to ukojenie, ból znikał przynajmniej na jakiś czas. Po powrocie do pustego mieszkania powracał. Bolało tak samo jak dnia kiedy przyłapałam Skylar na zdradzie. Nie spałam już w naszej sypialni, nie potrafiłam położyć się na łóżku, które splamione było zdradą.
- Czego teraz pani potrzebuje? - To pytanie zadała mi na pierwszym spotkaniu. Kobieta była bardzo bezpośrednia, nie czekała aż oswoję się z otoczeniem, po prostu zaczęła swoją pracę tak jak uczono ją na studiach. Przez moją głowę przechodziło wiele myśli. Chce się zakochać, z wzajemnością ale tego nie mogę powiedzieć. Nie byłam na tyle odważna i świadoma pytania, które po mojej odpowiedzi się pojawi.
 
- Potrzebuje czasu do uporządkowania swoich myśli - Kobieta nie byłą zadowolona z mojej odpowiedzi, było to widać po jej oczach. Nie wiem czego oczekiwała po naszym pierwszym spotkaniu, nie jestem osoba, która łatwo otwiera się przed obcymi osobami. Potrzebuje czasu na zaufanie ludziom.
 
Na kolejnych spotkaniach starałam się pozostawać szczera tak długo na ile pozwalało mi serce. Wiedziałam, że nie na wszystkie pytania będę potrafiła odpowiedzieć więc nie miałam zamiaru się do nich zmuszać. Delphine to rozumiała za co bardzo ją szanowałam. Zdarzało się nawet, że na kilku sesjach doprowadzała mnie do śmiechu. Nasze spotkania nie były typowe. Ona często opowiadała mi o swoich nieudanych związkach z mężczyznami, pokazywała możliwości radzenia sobie ze stratą. Zaczęłam jej ufać.
 
- Panno Cyrus, proszę powiedzieć mi jak czuje się pani po rozstaniu z partnerką? - Było widać że to słowo nie przychodziło jej łatwo. Nie była tolerancyjna ale nie mogła mnie wyrzucić ze swojego biura przez moją orientacje. Nie rozumiałam również dlaczego nigdy nie zwracała się do mnie po imieniu, zawsze słyszałam "pani" albo "panno Cyrus", moje imię nie jest takie trudne do wymówienia. Rozumiem, że jest francuską i niektóre imiona nie przychodzą jej z łatwością ale co jest trudnego w Miley?
 
- Skylar, była dla mnie kimś naprawdę ważnym - spojrzałam w jej oczy - Czułam się przy niej bezpieczna, dawała mi poczucie szczęścia. Taki mój malutki kawałek raju. Wszystko robiłyśmy razem, kiedy patrzyłam w jej oczy widziałam iskierki, wtedy nic innego się nie liczyło. Była dla mnie najważniejsza. Sky jest taka piękna, wiem że nigdy nie zapomnę tego jak ona wygląda. Nie zapomnę jej kształtów, tego jak poruszała się, jak wyglądał każdy najmniejszy kawałek jej ciała, zawsze będę częścią mojego serca - Powiedziałam a z moich oczu płynęły łzy, ale nie poddawałam się, mówiłam dalej - Kiedy przychodzę do domu i nie widzę jej, nie mogę dotknąć jej delikatnych warg moje serce pęka, czuje jakby ktoś wyrywał z niego wszystkie szczęśliwe momenty z mojego życia. Otwieram drzwi sypialni i widzę jej nagie ciał zbezczeszczone dotykiem mężczyzny. Widze jej piersi, nabrzmiałe od jego dłoni i aż chce mi się wymiotować. Nie mogę zrozumieć jak mogła udawać kochającą dziewczynę a pod moją nieobecność oddawać swoje ciało komuś innemu. - Do końca sesji nie mówiłam juz nic. W głowie miałam wypowiedziane przez siebie słowa. To wszystko było takie dziwne, nigdy nie potrafiłam mówić o swoich uczuciach więc dlaczego nagle powiedziałam wszystko co czuje nieznanej kobiecie. Co ona ma takiego w sobie, że pokazała mi jak mogę się otworzyć i uwolnić od bólu.
 
Kiedy po sesji wróciłam do domu, pierwsze co zrobiłam to weszłam do sypialni i wyrzuciłam wszystkie zdjęcia ze Sky. Przebrałam pościel i pierwszy raz od bardzo dawna zasnęłam bez koszmarów w swoim wygodnym łóżku. Może przyczyną tego było słuchanie mojego dawno zapomnianego ulubionego zespołu. Tak czy inaczej, rano obudziłam się pełna energii i co najważniejsza uśmiechnięta. Postanowiłam, że zacznę szukać pracy. Napisałam swoje CV i wysłałam je do wielu szanujących się redakcji.
 
 Przed południem zaczęłam się szykować na kolejną sesje, nie obawiałam się już pytań, chciałam wiedzieć o sobie jak najwięcej i wiedziałam że tylko Delphine mi to zapewni.
 
- Dzień Dobry Pani doktor - bez pukania weszłam do gabinetu. Delphine przyzwyczajona była do mojego braku wychowania. Czułam się naprawdę dobrze co od razu zostało zauważone przez moją psychoterapeutkę.
 
- Co jej zasługą tak nagłej zmiany nastroju, panno Cyrus? - Jak zwykle oficjalna. Mimo, że ja dostałam pozwolenie na mówienie jej po imieniu ona zostawała przy zwrocie "panno Cyrus" chociaż nie mogę zaprzeczyć, czasami bardzo podobał mi się ten zwrot.
 
- Sama nie wiem, wczorajsza sesja dużo mi dała. Po powrocie do domu pozbyłam się wszystkich pamiątek po Sky i spałam w mojej sypialni - kobieta zauważyła że pierwszy raz nazwałam sypialnie tylko i wyłącznie moją. - Obudziłam się w bardzo dobrym humorze za co chciałam Ci bardzo podziękować bo to Twoja zasługa - Delphine uśmiechnęła się lekko.
 
- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę ale dzisiaj jest nasza ostatnia sesja - Te słowa bardzo mnie zaskoczyły, myślałam ze nie jesteśmy nawet w połowie mojej terapii. - Chciałabym Ci zadać jedno pytanie. Czego teraz potrzebujesz? - Pamiętałam to pytanie, zadała mi je na jednych z pierwszych spotkań. Różnica jest jednak taka że teraz miałam odwagę odpowiedzieć jej zgodnie z prawdą.
 
- Potrzebuje miłości, uczucia, które doda mi siły do życia. Potrzebuje osoby, która sprawi, że poczuje się bezpieczna w jej objęciach. - Patrzyłam prosto w oczy Delphine. Nie wiem co się ze mną działo ale ta kobieta przyprawiała mnie o bardzo dziwne odczucia. - Chciałabym, żeby ta kobieta dawała mi bezgraniczne szczęście, żeby jej uśmiech sprawiał żebym i ja musiała się uśmiechnąć nawet kiedy nie będę miała na to najmniejszej ochoty.
 
- Tak więc nie mogę życzyć Ci nic innego jak właśnie spotkania takiej kobiety. - Uśmiechnęła się do mnie. Kiedy się żegnałyśmy obdarowała mnie całusem w policzek i przyjacielskim uściskiem - Dasz sobie radę, wierze w Ciebie. - Po czym odsunęłam mnie na długość swoich ramion i dodała - Jeśli będziesz czegoś potrzebować zadzwoń do mnie, znasz numer.
Nie minął nawet tydzień od naszej ostatniej sesji a ja wybierałam numer mojej byłem terapeutki.
 
- Proszę Cie, Miley nie mów że wpakowałaś się w jakieś kłopoty - Delphine była naprawdę przerażona. Nie mogłam się powstrzymać i zaśmiałam się cicho. Nie umknęło również mojej uwadze, że pierwszy raz zwróciła się do mnie po imieniu.
 
- Spokojnie, dzwonie żeby zapytać czy nie masz ochoty się spotkać na drinka - Nie byłam pewna tych słów, na moich policzkach pojawił się rumieniec a w żołądek ścisnął się z nerwów. Obawiałam się jej odpowiedzi. Bardzo zależało mi na tym spotkaniu, bałam się jednak że odstraszę ją tym. Cisza po drugiej stronie doprowadzała mnie do szału
 
- Dzisiaj kończę trochę wcześniej więc możemy się spotkać - Podała mi adres restauracji w której ponoć podawali bardzo dobre krewetki. Przemilczałam fakt, że odrzuca mnie na widok owoców morza, żeby nie sprawić jej przykrości. - Do zobaczenia
 
Nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu. Byłam tak bardzo szczęśliwa. Nie wiem co działo się w moim sercu ale bardzo mi się to podobało. Podobała mi się Delphine.
 
Kiedy mówiła, że kończy prace wcześniej miała na myśli przed 20. Spojrzałam na zegarek była 18, z przerażeniem zaczęłam krzątać się po sypialni w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Nie wiem dlaczego tak bardzo zależało mi na idealnym wyglądzie w jej obecności. Moja podświadomość mówiła, że muszę się jej podobać w tym co ubiorę. Moim oczom ukazała się dawno zapomniana czerwona sukienka. Kupiłam ją na naszą pierwszą randkę ze Sky. Przystanęłam na chwile chcąc przypomnieć sobie tamten moment.

Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Sukienka idealnie leżała na moim smukłym ciele, włosy ułożone do tyłu ukazując wygolone boki. Nie przesadzałam z makijażem, postawiłam na tusz do rzęs i czerwoną szminkę. Taka kombinacja podobała mi się najbardziej. Wchodząc do restauracji widziałam tylko ją, siedziała w koncie sali zapatrzona w okno. Podeszłam do niej i skradłam krótki pocałunek. Wszystko było idealnie, miałyśmy bardzo dużo tematów do rozmów, śmiałyśmy się, uśmiechałyśmy się a co najważniejsze nasze dłonie były cały czas złączone.

Uśmiechnęłam się na to wspomnienie, Delphine nauczyła mnie jak odbierać niektóre dobre wspomnienia związane ze Skylar. Wiedziałam że takie wspomnienia należy pielęgnować bo nigdy nic nam ich nie zastąpi.
 
Postanowiłam zaryzykować i założyć tą czerwoną sukienkę. Ku mojemu zaskoczeniu pasowała idealnie, uśmiechnęłam się do własnego odbicia. Nie malowałam się przesadnie, chciałam wypaść naturalnie dlatego zostałam przy pomadce która nadała moim ustom delikatny połysk. Włosy zostawiłam w nieładzie, tak wyglądały najlepiej.
 
Wchodząc do restauracji gdzie " są najlepsze krewetki" zaczęłam się rozglądać za Delphine. Jak zwykle miała na sobie dopasowaną sukienkę tym razem koloru morza. Jak jej oczy. Wyglądała olśniewająco, czułam się przy niej jak malutka dziewczynka, ona może nawet nieświadomie potrafiła lśnić. Wzięłam kilka głębokich wdechów i ruszyłam w jej stronę. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
 
- Dawno się nie widziałyśmy - Zaśmiała się. Usiadłyśmy i zamówiłyśmy krewetki. Próbowałam przemówić jej do rozsądku, że nie lubię tych małych stworzeń z czarnymi wyłupiastymi oczami ale ona nie słuchała. - Jak się czujemy, panno Cyrus ? - Przedrzeźniała się ze mną, było to widać w jej świecących z zadowolenia oczach.
 
- Teraz bardzo dobrze, jestem z osobą, która daje mi siłę - Nie wiedziałam dlaczego to powiedziałam. Moja twarz zrobiła się czerwona, spuściłam wzrok. Poczułam na policzku jej dłoń.
 
- Miło mi to słyszeć - Uniosła moją twarz i delikatnie pocałowała. Wiedziałam, że jest to dla niej coś całkiem nowego, nie pośpieszałam jej. Kiedy się ode mnie odsunęła nie patrzyła mi w oczy, była zawstydzona.
 
- To było coś, nikt mnie tak nigdy nie całował - Zaśmiałam się i wzięłam jej dłoń w swoje objęcia. Chciałam jej dać do zrozumienia, że nie mam nic przeciwko temu o się przed chwilą stało.
 
To spotkanie zapoczątkowało wspaniałą znajomość, która przerodziła się w miłość o której nigdy nie śmiałam marzyć.
 
Teraz mogę śmiało i z całą pewnością powiedzieć że znalazłam miłość swojego życia i że to jest właśnie mój malutki prywatny kawałek raju. Delphine jest moim szczęściem.

wtorek, 15 lipca 2014

'teach me how to live'

Od Autorki: Przepraszam za długą nieobecność, jednak zakończenie roku szkolnego i zanoszenie papierów do szkół robi swoje. Powróciłam do Was z one shotem o Edzie Sheeranie. Mam nadzieje, że Wam sie spodoba. Liczę na Wasze opinie w komentarzach 
~R 
 
Pierwsze podejrzenia, które według lekarzy były jedynym wyjaśnieniem to głęboka depresja, mimo długiej terapii z psychiatrą stan chłopaka nie poprawiał się. Rodzice zrezygnowali z tej terapii i zaczęli szukać pomocy u innych specjalistów co wiązało się z wysokimi kosztami. Jednak w końcu dostali odpowiedź. Ed chorował na mutyzm - choroba polegająca na braku kontaktu werbalnego z chorym. Lekarze zaproponowali młodym rodzicom intensywną terapie. Rodzina cieszyła się nawet najmniejszymi rezultatami. Chłopiec zaczął okazywać uczucia poprzez mimikę twarzy a czasami wydawał z siebie cichy dziecięcy śmiech. Mimo to cała terapia kosztowała zbyt dużo i rodzice musieli zrezygnować. Lekarze jednak pokazali rodzicom kilka metod którymi mogą pracować ze swoim synem w domu. Z wielką ochotą przyjęli porady i stosowali się do nich każdego dnia. Nie skutkowały.

Dzisiaj jest pierwszy dzień w liceum, chłopak ma okazje poznać nowych ludzi. Matka nauczyła się rozpoznawać emocje syna poprzez spojrzenie na jego oczy. Wiedziała kiedy syn jest radosny czy zdenerwowany. Teraz określanie zdenerwowany nie było wystarczające. Chłopak drżał, a w jego głowie pojawiało się tysiące pytań dotyczących jego nowej szkoły. Czy nowi znajomi zaakceptują go i pomogą przejść przez te trzy lata edukacji.

Ubrany w dopasowany garnitur, zaciskał w dłoni kartkę ze staranny pismem mamy z informacją o jego chorobie. Wszedł do klasy gdzie odbywało się spotkanie z wychowawczynią. Podszedł do biurka gdzie przywitał go promienny uśmiech kobiety. Ed spuścił wzrok nie mogąc wytrzymać kontaktu wzrokowego z kobietą. Podał jej kartkę i z drącymi rękami czekał na jej reakcje. Po przeczytaniu wydała z siebie nieokreślone westchnięcie. Wiedział o czym pomyślała. Nie wiedziała jak poradzi sobie w tak krytycznym otoczeniu.

- Proszę o chwilę uwagi - w klasie rozbrzmiał głos nauczycielki. Wszyscy ucichli a Ed bał się tego co może wypłynąć z ust kobiety oplatającej jego ramie. - Poznajcie Eda, będzie chodził z wami do jednej klasy - wszyscy patrzyli na tę dwójkę z szokiem w oczach, nikogo innego wychowawczyni tak nie przedstawiała, juz wtedy wiedzieli że jest z nim coś nie tak. - Choruje on na mutyzm - kobieta spojrzała na wszystkich swoich uczniów - tak, wiem ze to nic wam nie mówi. Edward nie może mówić, nie jest to jednak zależne ani od niego ani od jego strun głosowych z którymi wszystko jest w porządku - chłopak był w szoku nie wiedział ze kobieta tak dobrze będzie wiedziała na czym polega ta przypadłość. Po sali rozeszły się szepty i wskazywanie palcami na chłopca stojącego na środku klasy. - Jeśli będziecie chcieli porozumieć sie z Edem nie musicie robić nic specjalnego, on was rozumie tylko nie odpowie Wam. Ed, zapraszam do Twoich nowych znajomych - delikatnie popchnęła chłopaka w stronę zgromadzonej młodzieży przed nim. Chłopak zajął miejsce w pierwszej ławce - jako jedyna była wolna. Przesiedział całe spotkanie, nikt nie zwracał na niego uwagi, nie zaszczycił go spojrzeniem nie wspominając już o przywitaniu.

Po powrocie do domu nie zawracał sobie głowy pokazaniem się mamie, od razu zamknął się w swoim pokoju i zaczął grać na gitarze. Rodzice często zastanawiali się czy nie zapisać syna na profesjonalne lekcje gry na gitarze, jednak chłopak zawsze odmawiał. Sam nauczył się grać dużo piosenek i to mu wystarczało. Muzyka wypływająca spod jego palców dawała mu ukojenie i pozwalała zapomnieć o problemach.

***

- Jak tam Ed? - Ktoś dotknął jego ramienia - Ah no tak, nie odpowiesz nam - Chłopak przyzwyczaił się już do takiego traktowania przez swoich rówieśników w klasie. Nie wszyscy byli tacy podli jednak większość męskiej grupy właśnie tak się zachowywała. Przedrzeźniali chłopaka, popychali, starali się prowokować. On jednak nie reagował, odwracał głowę i szedł dalej mimo ze docinki kolegów zapadały mu w pamięć i raniły. Powodowały, ze chłopak nie miał ochoty przebywać w otoczeniu nikogo. Rodzina zauważyła, ze chłopak zamyka się nawet przed nimi. Nie spędza z nimi czasu, nie uśmiecha się tak często jak dotychczas. Rodzice postanowili zgłosić tę sprawę do wychowawcy. Rozmowy z synem nie skutkowały. Najczęściej kończyły się wychodzeniem Eda z pokoju, lub zawieszaniem wzroku na jednym miejscu - z czego rodzice wnioskowali, że chłopak nawet ich nie słucha.

Rozmowa z dyrektorem przebiegła tak jak spodziewali się rodzice. Mężczyzna obiecał, że zwróci uwagę uczniom i spróbuje zmienić och stosunek do Eda. Wychowawczyni przeprowadziła specjalną lekcje na temat zachowania swoich wychowanków. Rudowłosy chłopak czuł się okropnie uczestnicząc w tym wydarzeniu. Czuł spojrzenia wszystkich obecnych na swoich plecach. Wiedział, ze słowa nauczycielki nie robią na nich wielkiego wrażenia a tylko dają pretekst do dalszego wyśmiewania.

- Mam nadzieje, że dzisiejsza lekcja da Wam do myślenia - Kiedy tylko kobieta zakończyła swój wykład, Ed wyszedł z klasy nie czekając na dzwonek obwieszczający zakończenie lekcji. Usłyszał jednak za sobą czyjeś kroki. Przygotował swój umysł na kolejną dawkę przekleństw i przezwisk. Ku jego zdziwieniu nie pobiegł za nim chłopak tylko niejaka Ellie.

- Poczekaj Ed - dziewczyna miała miły i nawet trochę przesłodzony głos. - Wiem, że pewnie mi nie ufasz ale nie zrobię Ci krzywdy. Nie jestem jak Matt czy Harry - Te słowa przykuły uwagę chłopaka, więc odwrócił się w jej stronę i przez chwilę skupił wzrok na jej oczach. - Jeśli chcesz mogę dopilnować żeby oni więcej Ci nie dokuczali - Ed nie opuścił wzroku co dziewczyna wzięła za aprobatę do działania.

Dziewczyna wzięła chłopaka pod rękę i zaprowadziła go na następną lekcje. Tym razem wszystkie obelgi kierowane były w jej kierunku. Wyśmiewali ją przez to, że mówiła do Eda i pokazywała się w jego otoczeniu. Ellie nie zwracała na to uwagi. Kroczyła z podniesioną głową po korytarzach. Ed zazdrościł jej takiej pewności siebie.

***

Z każdym dniem Ed czuł się coraz pewniej w szkole, Mattowi i jego paczce znudziło się wyśmiewanie jego i Ellie. Teraz chłopak mógł skupić się na nauce i zawieraniu przyjaźni. Coraz więcej osób starało się nawiązać z nim kontakt a on nie odrzucał ich tak łatwo. Starał się najpierw ich poznać i dopiero wtedy oceniać. Mimo, że Ed wstydził się tego - musiał chodzić na terapie z psychologiem w szkole. Co po czasie stało się dla niego przyjemnością. Terapeutka była naprawdę miłą kobietą, która zamiast starać się od razu leczyć chłopaka zaczęła od poznawania go. W jej gabinecie chłopak pierwszy raz od bardzo dawno zaśmiał się.

- Ed, nie sądziłem, ze kiedyś usłyszę Twój śmiech - powiedziała kobieta z uśmiechem, który nigdy nie schodził z jej twarzy. - Skoro jesteśmy na takiej dobrej drodze mam dla Ciebie propozycje - Chłopak spojrzał w oczy kobiety. Nawiasem mówiąc utrzymywanie kontaktu wzrokowego nie przynosiło mu już tak dużego problemu. Robił to z przyjemnością kiedy ufał osobie, w której towarzystwie przebywał. - Jeśli chcesz się z kimś porozumieć możesz pisać - Ed nie miał juz tak radosnej miny. Wizja komunikowania się z kimś poprzez pisane słowa była dla niego czymś kompletnie nowym. - Proszę, tutaj masz kartki i długopis - Kobieta wyciągnęła ku chłopakowi dłoń w której trzymała zeszyt - Opowiedz mi jak Ci minął dzień - Ed przejął od kobiety zeszyt i drżącą dłonią przyłożył długopis do śnieżnobiałej kartki.

Nie wiem od czego zacząć 

Pokazał kartkę kobiecie.

- Napisz jak podobają Ci się sesje ze mną - Odparła z uśmiechem. Chłopak pokiwał głową i opuścił swoje rude włosy na twarz zatracając się w pisaniu.

Na początku byłem negatywnie nastawiony. Nie chciałem z nikim się spotykać i słuchać o metodach na leczenia. Czuje się dobrze z tym jaki jestem, już dawno to zaakceptowałem. Teraz jednak przychodzę tutaj z przyjemnością, nie czuje się źle w Pani towarzystwie.

Uśmiechnął się do kobiety kiedy przekazał jej kartkę z starannie napisanymi słowami.

- Ciesze się, że tak odbierasz nasze spotkania. - Kobieta spojrzała na zegarek i pokręciła głową - Niestety nasz czas na dziś się skończył. Zapraszam Cię jutro - Chłopak wyciągnął w jej stronę zeszyt z długopisem - Nie, nie. To dla Ciebie, nie tylko ze mną masz tak rozmawiać.

Wychodząc z gabinetu natknął się na przyjaciółkę. Dziewczyna przytuliła Eda i wycałowała w policzki. Chłopak był zaskoczony takim wybuchem emocji ze strony Ellie. Jednak sam był w dobrym humorze i chciał jej dużo opowiedzieć. Odsunął od siebie dziewczynę i położył zeszyt na parapecie. Zaczął się zastanawiać co napisać dziewczynie. Po chwili już dokładnie wiedział co chce jej przekazać.

Naucz mnie żyć.

Te trzy słowa spowodowały, ze dziewczyna rozpłakała się na szkolnym korytarzu. Była zachwycona postępami swojego przyjaciela.
***
Dni mijały a bliscy Ed'a coraz bardziej byli pod wrażeniem jego postępów. Chłopak całe wolne dnie spędzał z Ellie w swoim pokoju. On grał na gitarze a ona śpiewała. Jej głos był idealnie dopasowany do tonacji w jakiej Ed grał swoje piosenki. Wspólnie napisali słowa do melodii, które wcześniej stworzył chłopak.

- Ed proszę!! - Dziewczyna nie mogła uwierzyć, ze chłopak nie chce się zgodzić.

Nie chce, grać przed ludźmi. Nie czuje się na tyle pewien.

- Nie będziesz sam. Będę wtedy przy Tobie - Dziewczyna usiadła koło chłopaka na puchatym dywanie.

Ale tylko raz, nie będę tego robić więcej.

Ten jeden raz przerodził się w tysiące następnych. Ich duet był rozchwytywany. Wszyscy chcieli ich usłyszeć na swoich przyjęciach. Ed nie wierzył w to wszystko co się dzieje, chciał żeby ta historia trwała wiecznie. Z jego ust prawie wcale nie schodził uśmiech. Matka natomiast była dumna z syna i nie mogła przestać zachwycać się synem i jego talentem. Chłopak śmiał się za każdym razem kiedy coś nie wyszło im na próbie z Ellie co kiedyś było nie do pomyślenia. Chłopak zawsze był perfekcjonistą i chciał żeby wszystko wychodziło mu idealnie. Przyjaciółka jednak nauczyła go dystansu do siebie.
Ellie nauczyła go żyć.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Informacje + 'Cut'

Witam Was.
Pewnie większość z Was miała już do czynienia z moją twórczością i wie jak wygląda mój styl. Osoby, które trafiły do mnie po raz pierwszy - mam nadzieje, że spodoba Wam się to co tworze i będziecie zaglądać tutaj częściej. 
Na tym blogu pojawiać będą się one shoty o różnej tematyce. Będę się starać o coś oryginalnego, coś co Was zaciekawi.
Jeśli interesują Was moje wcześniejsze prace zapraszam do zakładki 'wcześniejsze prace' jest tam wszystko co uznałam, że jest warte przeczytania. Ta zakładka na pewno co jakiś czas będzie ulegać aktualizacji bo nie jest to jedyny blog na którym pisze. 

Wracając do tematyki, osoby które już mnie znają wiedzą, że nie pisze błahych opowiastek o miłości ze szczęśliwymi zakończeniami. Moje prace opierają się na problemach, które zauważam w swoim otoczeniu i uważam je za coś wartego opisania. Postaram się również przy każdym shocie zadać Wam pytanie, żebyśmy mieli ze sobą jakiś kontakt.

Postanowiłam że jeszcze w tej notce pojawi się króciutki one shot, który przedstawi Wam przynajmniej po części to co robię. Mam nadzieje, że Wam się spodoba. Jeśli będziecie chcieli być informowani wystarczy że zostawicie swój nick z TT w komentarzu 
Nie przedłużając zapraszam Was do czytania 

Zagubiona i przerażona.
Lucy nie wiedziała gdzie ma uciec. Ojciec pogrążony w swoim uzależnieniu nie kontrolował swoich poczynań. Ona potrzebowała zrozumienia i miłości, tylko tyle. Nikt jej tego nie potrafił dać. W końcu nie wytrzymała. Dała się ponieść swoim lękom i przyzwyczajeniom. Nie była jak zwykła nastolatka, w jej głowie plątało się zbyt dużo niebezpiecznych pokus. Nie potrafiła myśleć o niczym innym. Nie ubierała skąpych, odkrywających ciała ubrań. Ukrywała swoje cierpienie na wszystkie możliwe sposoby. Chciała żeby oznaki jej słabości zniknęły ale nie mogła cofnąć czasu do momentu kiedy pierwszy raz to zrobiła. To był impuls, chciała poczuć ten ból. Później działo się to regularnie, noc w noc.
Lucy wstydziła się tego, że lubi ból ale nie wiedziała jak wygrać tę walkę.
Osłabiona, ledwo trzymała się na nogach. Wyszła z zaniedbanego mieszkania z torbą, do której schowała najpotrzebniejsze rzeczy, ubrania i oczywiście pudełeczko z ostrzami.
Tak, Lucy ma problemy z okaleczaniem swojego ciała. Wszystko zaczęło się kiedy jej matka zginęła w nieszczęśliwym wypadku. Nie spała po nocach, płakała i nie potrafiła wyobrazić sobie życia bez jedynej osoby, która kochała ją całym sercem. Pewnego razu zbiła szklankę a jej odłamek rozciął jej dłoń. Ból, który poczuła przez pierwsze kilka chwil był nie do zniesienia. Dziewczyna nigdy nie była odporna na ból, bała się go czuć. Ten strach ją paraliżował. Jednak po upływie tych kilku minut to co czuła podobało je się, chwyciła kawałek szkła i przecięła skórę w kilku innych miejscach. Czuła ból ale też dziwną mieszaninę ekscytacji i podniecenia.
Nie chciała tego kończyć mimo, że wiedziała, że jest to dla niej niebezpieczne. Jedno złe pociągnięcie żyletką i jej życie się skończy. Tylko że ona właśnie tego pragnęła. Chciała, żeby to cierpienie w końcu się skończyło. Nie widziała innego sposobu na zrealizowanie tego powiedzmy marzenia. Często zastanawiała się też jak będzie wyglądać jej życie za kilka lat, czy nadal będzie się okaleczać? Co powie wtedy swoim dzieciom jeśli będzie je miała. Pragnęła być kochana ale czuła, że z bliznami nikt nie będzie w stanie jej pokochać.
Tak mijały dni i noce. W dzień udawała, że jest szczęśliwa w nocy natomiast dawała się ponieść emocją, na nadgarstkach pojawiało się coraz więcej zaczerwienionych ran.
W dzień urodzin jej matki, naciągnęła na siebie rozciągnięty czarny sweter i wyszła złożyć kwiaty na jej grobie. Spotkała tam swojego ojca, oczywiście nie był trzeźwy. Nie mogła tego znieść, nie w tak wyjątkowy dzień, który chciała spędzić bez nadmiaru cierpienia. Wstając tego ranka z łóżka obiecała sobie, że ten dzień minie jej bez kałuży krwi w łazience.
Jednak nie wyszło tak jak sobie obiecała. Przez ojca nie potrafiła się kontrolować, to na co tak długo czekała ale nie miała odwagi w końcu się spełniło. Jedno złe nacięcie zniszczyło całe jej życie.
Wykrwawiła się.